Wynajelismy samochod i postanowilismy pojechac nad Zatoke Swin. W Cardenas zapytalismy o droge a mily chlopak powiedziedzial ze wlasnie tam zmierza i czy moze sie z nami zabrac. Ok, stwierdzilismy... Po kilku kilometrach koles zaczal nam mowic "You know, my friends ... I am private guide" tak wiedzielismy ... ze to bedzie kosztowac. Wlasciwie pomoc prywatnego przewodnika bardzo sie przydala, poniewaz na Kubie brakuje znakow, a wszystkie ktore kiedys tam sie znajdowaly zostaly pieknie wkomponowane w ploty, dachy i inne obiekty ... Byl to najdrozszy przewodnik w naszym zyciu - 30 CUC!!
Dojechalismy na farme krokodyli gdzie w klatkach trzymane sa krokodyle w wieku od wyklucia do 6-7 lat. Mozna potrzymac krokodyla - malego oczywiscie.
Nastepnie udalismy sie nad Zatoke Swin, ktora jest przepiekna. Droga wiedzie wzdluz wybrzeza, gdzie panuja doskonale warunki do nurkowania. Piotrek troche ponurkowal, jednak caly czas myslac o tym czy gdzies w okolicy nie krazy wyglodnialy rekin...
Z powrotem do Varadero mielismy stosunkowo duze problemy, poniewaz jak juz wspomnialam, nie ma znakow gdzie i jak jechac. Pogublilismy sie na plantacji cytrusow, ale z mala pomoca miejscowych trafilismy. Mialo to rowniez swoje dobre strony, poniewaz zobaczylismy jak wyglada ta prawdziwa i bardzo biedna Kuba.